poniedziałek, 13 października 2014

Rozdział 4 — Pierwsze problemy.


Informacja o tym, że jej ojciec jest mistrzem Czerwonego Klanu, wstrząsnęła ją doglebnie. Uczucie te szybko jednak minęło. Zaczęła uśmiechać się pod nosem. Czyli jednak ma rodzinę. Czyli jednak nie jest sama. Chociaż czekaj... Była sama, ale do czasu. Do czasu aż uratował ją tajemniczy mężczyzna. Szybko jednak wyrwała tą myśl z głowy, wspominając sobie go przychodziły jej do głowy same niemiłe wspomnienia. Po chwili zastanowienia postanowiła, że wróci do swojej rodziny. Nie wiedziała jak, ale pragnęła tego z całego serca. 
- A jak... - zaczęła obracając się do starca, którego już tam nie było. Tak jakby rozpłynął się w powietrzu. Jedynie w miejscu na którym stał, widniały czerwone krople krwi. Spłynęły one z woreczka w którym mieściło się serce bestii. - ... Tam dotrzeć. - dokończyła szukając mężczyzny wzrokiem. Jednak na próżno. - No nic. Nie ważne - dodała obracając się, a następnie idąc prosto przed siebie. Mijała właśnie jedną z uliczek centralnych miasta. Mieściło się tam dużo nocnych barów i różnych karczm. Przyszło jej na myśl, że może tam się czegoś dowie. Stanęła przed jednym z barów i ostrożnie otworzyła drzwi, po czym weszła do wnętrza budynku. Pomieszczenie było dość spore, ściany zdobiła czerwona cegła, a podłoga przykryta była ciemnymi panelami. Po całej sali porozstawiane były stoliki, a na końcu pomieszczenia stał bar. Miejsce wyglądało bardzo dziwnie. Mimo to widać, że było popularne. Pełno było ludzi, i co jakaś chwila przychodzili coraz to nowi klienci. Większość część stanowili mężczyźni popijający piwo. Można jednak było zobaczyć i kobiety. Rudowłosa dość niepewnie zrobiła pierwszy krok. Ostrożnie przechodziła między stolikami kierując się w stronę barmana. Po pewnej chwili była tuż przy barmanie. 
- Dzień dobry - powiedziała cicho patrząc na mężczyznę. On zaś czyścił kieliszki i szklanki do alkoholu. 
- Dzień dobry - odpowiedział spoglądając na dziewczynę. - Co podać? - dodał po chwili. 
- Właściwie to potrzebuję kilku informacji. 
- Ach, tak? W takim razie dobrze trafiłaś. Jestem Joe, a wszystko co się dzieje na świecie mam w jednym paluszku - uśmiechnął się do niej. - A więc, jakich informacji konkretnie potrzebujesz? 
- Chciałabym wiedzieć gdzie znajduje się Czerwony Klan, i jak do niego dotrzeć. 
- Och, tak, Czerwony Klan, znajduje się na południe od Helios. Niedaleko. 
- Jak mogę się tam dostać? - zapytała z lekkim uśmiechem. 
- Widziałaś ten mroczny las niedaleko naszej wioski? Trzeba przez niego przejść, dalej idziesz prosto aż dojdziesz do Raben. Tam przepływasz przez rzekę i dostajesz się do miasta Toran, które jest przejęte przez Czerwony Klan. 
- Rozumiem, dziękuje za informacje Joe! - uśmiechnęła się do niego przyjaźnie kierując się do wyjścia. 
- Nie ma za co, ruda! Wpadnij jeszcze kiedyś! - machnął ręką. 
- Tak! To do zobaczenia! No kiedyś tam... - powiedziała rudowłosa również machając w jego kierunku, po czym wychodząc z budynku. Gdy wyszła poczuła niemiły chłód. Był to środek nocy, a więc nic dziwnego, że dziewczyna poczuła zimno. Jednak nie przejmowała się tym zbytnio, odważnie ruszyła w stronę na którą pokierował ją barman. Ta noc była bardzo długa, zdawałoby się, że w ogóle nie miała zamiaru się skończyć. Na niebie widniał duży księżyc, który jako jedyny rozświetlał okolicę. Nic dziwnego, Helios było zwane "wioską księżyca" nie bez powodu. Docierała tam bowiem o wiele większa ilość światła księżyca. Sami mieszkańcy wioski nazywali go "drugim słońcem". Idąc w kierunku pełnego złych wspomnień lasu, rudowłosa obserwowała właśnie ten księżyc. Był taki piękny, że od razu skojarzył się jej z tajemniczym mężczyzną, który ją uratował. Wtedy głowę dziewczyny zaprzątały myśli, o owej osobie. Starała się zapomnieć, ale bezskutecznie... 
W tym samym czasie mężczyzna obudził się. Z niechęcią otworzył oczy i spojrzał na okno, w którym widniał duży i piękny księżyc. Przyglądał mu się przed chwilę, a następnie delikatnie się podniósł. Odwrócił łebek w drugą stronę łóżka, po czym gwałtownie z niego stał. Rozglądał się dookoła pomieszczenia, ale po dziewczynie ni widu, ni słychu. Dobrze wiedział w jakim celu uciekła. Dlatego postanowił ją odnaleźć. Bez namysłu ruszył ją odnaleźć. Chłopak szybko wybiegł z budynku biegał między różnym uliczkami i alejami. Nigdzie jej nie było. Aż w końcu natrafił na ulicę pełną nocnych barów i karczm. Chociaż sam nie wiedział gdzie jest, interesowali go tylko przechodnie płci damskiej z długimi ognistymi włosami. W końcu dało się to we znaki bo wpadł na kogoś gdy biegł. Obaj mężczyźni wylądowali na twardym chodniku. Był to jakiś mężczyzna. Zdaje się, że wychodził z baru który stał tuż obok. 
- Przepraszam - przeprosił szybko wstając. 
- Nic się nie stało, a po co ten pośpiech? - zapytał obcy, po czym również podniósł się z twardego podłoża. 
- Tak, szukam znajomej. Nie widziałeś jej może? Średniego wzrostu, długie czerwone włosy i oczy. Miała na sobie również czerwony charakterystyczny strój. 
- A wiesz, że chyba widziałem? - odpowiedział zastanawiając się mężczyzna. 
- Naprawdę? Gdzie? Dokąd poszła? 
- Wpadła do mojego baru, pytała się o drogę do Czerwonego Klanu. 
- Och... - zasmucił się. Planowała jednak ich odnaleźć... Chłopak spuścił głowę spoglądając na chodnik. Nagle zauważył na nim spadające z nieba krople wody. Deszcz. To zdecydowanie nie ułatwiało mu zadania. Postanowił jednak za wszelką cenę ją odnaleźć. - Kiedy ostatnio ją widziałeś? - zapytał. 
- Całkiem niedawno, teraz pewnie kieruje się w stronę lasu... 
- Dzięki - klepnął nieznajomego po ramieniu po czym skierował się w stronę dobrze znanego lasu. Dość szybko udało mu się odnaleźć rudowłosą. Była tuż przy samym wejściu do lasu. 
- Hej! - krzyknął do niej. Ona zaś od razu rozpoznała głos i gwałtownie odwróciła się do tyłu. 
- Jak mnie znalazłeś? Co ty tu robisz? Czego ode mnie chcesz? - zapytała patrząc na niego poważną miną. 
- Szukałem cię - powiedział podchodząc ku jej osobie. 
- I niby po co? Żeby znowu mnie oszukać? - krzyknęła dość ostro. Na jej policzkach pojawiły się łzy. - Dobrze wiedziałeś, że jestem córką mistrza, co nie? A ja... a ja głupia ci zaufałam... 
- To nie tak! 
- Nic już nie mów! Nie chcę cię więcej widzieć! - po tych słowach zaczęła płakać jeszcze bardziej, po czym uciekła. Do lasu, który o tej porze był jeszcze bardziej przerażający. A potwory... lubią ciemność... i takie małe istotki które mogą schrupać. Tak, po raz kolejny rzuciła się na pewną śmierć. Nie była w stanie po raz kolejny przyzwać piekielne płomienie, które za ostatnim razem pomogły jej zdobyć demonie serce. Ale nie, ona nawet nie wiedziała jak to zrobiła. Chłopak bez większego zastanowienia pobiegł za nią. A dziewczyna biegła, zanurzając się jeszcze bardziej w mrocznych czeluściach puszczy. Całe jej oczy zalane były łzami, które utrudniały przedostanie się przez las. Co doprowadziło również do jej upadku. Przewróciła się o jakieś dziwne rośliny wyrastające z ziemi. Otarła ręką załzawione oczy po czym starała się wydostać z uścisku. Na próżno. Jej noga utknęła. 
- Akurat w takim momencie... - powiedziała smutno starając się rozerwać ziele, jednak bezskutecznie. Nagle usłyszała potężne stąpanie. Ktoś nadchodził, i to na pewno nie był człowiek. Rudowłosa słysząc to starała się coraz gwałtowniej zerwać zioło. Lecz ono się tylko bardziej zacieśniało. 
- Nie... Nie... Nie... - zaczęła mówić do siebie po cichu nadal starając się uwolnić nogę. Jednak już był za późno na ucieczkę. Potężna bestia nadeszła, stojąc właśnie za nią i rycząc w niebo głosy. A kolor miała ciemno czerwony, twarz przypomniała byka, a reszta ciała gigantyczną jaszczurkę. Ryknęła po raz kolejny. Bardzo szybko wyczuła czyjąś obecność, przybliżyła twarz do ciała dziewczyny po czym ją powąchała. Po wyrazu twarzy potwora stwierdzić można było, że wyglądała smakowicie. Otworzyła swoją wielką szczękę i przybliżyła ją gwałtownie w celu pożarcia. Rudowłosa przestraszona zamknęła oczy, z których spływały zdawało się, że ostatnie łzy. Ale na pewno? Tajemniczy mężczyzna nie marnował czasu i po raz kolejny przyszedł bohaterce na pomoc. Swoją mocą przywołał potężne tornado, które nie tylko zgarnęło bestię, ale i inne demony znajdujące się nie opodal. Udało mu się też zerwać tajemnicze rośliny, które trzymały dziewczynę. Tak samo, jak kilka zwykłych drzew, których korzenie nie wytrzymały i puściły. Po zaledwie kilku minutach powietrze stworzone przez chłopaka zniknęło, a wraz z nimi demony. I kilka roślin... Dziewczyna przyglądała mu się z podziwem. Po raz kolejny ją uratował. Ale dlaczego? Jej myśli przerwał owy mężczyzna, który podszedł do niej i uśmiechając się lekko. 
- Nic ci nie jest? - zapytał przykucając przy niej. 
- Nie - odpowiedziała cicho. 
- Słuchaj... To wszystko... To nie jest tak jak myślisz... Daj mi się wytłumaczyć. 
- Dobrze, wysłucham cię. 
- Cieszę się - podniósł się po czym podał rękę dziewczynie, która bez wahania skorzystała z jego pomocy i wstała. - A więc... nazywasz się Alice Scarlett - zaczął. 
- Ty... Przez ten cały czas wiedziałeś?! 
- Tak... - odpowiedział. - My się już tak naprawdę znamy... Kiedyś twój ojciec przyjechał do Niebieskiego Klanu, do którego należę. Razem z tobą. I tak się poznaliśmy... Byłaś wtedy jeszcze mała... Bawiliśmy się w chowanego. Ja pobiegłem schować się do tego lasu, gdy zaatakował mnie taki demon. Nie byłem w stanie sam się obronić, wtedy pomogłaś mi ty. I udało ci się, nie tylko uratowałaś moje życie, ale się przy tym w ogóle nie zmęczyłaś. Od tego czasu cię podziwiam. Chciałem stać się tak silny jak ty... Niestety, jeszcze tego samego dnia odjechałaś. A ja nie miałem już okazji cię już spotkać. Ukrywałem przed tobą twoją prawdziwą tożsamość, ponieważ bałem się, że spróbujesz ich odnaleźć, a mnie zostawisz samego... Dlatego tak cieszę się, że cię widzę - po tych słowach przytulił ją. Ona zaś zrobiła się na twarzy czerwona niczym burak. A deszcz... a deszcz nadal padał.

1 komentarz: