poniedziałek, 13 października 2014

Rozdział 8 — "Zawsze będę przy Tobie."



Boom! Rozległ się dźwięk upadających na ziemię drzew. Zostały one powalone potężną kulą energii wytworzoną przez bestię. Od kiedy demony używają magii? To wręcz niemożliwe. Taka duża ilość mocy powinna roztrzaskać ciało mutanta na strzępy. Dlaczego więc żyje? Skąd te magiczne umiejętności? Jest tylko jedna możliwość. Ktoś musiał mu ją ofiarować. 
- Demony władające magią, i co? Może jeszcze frytki do tego.. - powiedział chłopak pod nosem wstając z ziemi. 
- Alex? - powiedziała cichutko Hirane słysząc jego podenerwowane słowa. Ciągle przyglądała się jego ruchom z tą samą zdziwioną miną. Chłopak spojrzał swoimi dużymi niebieskimi oczami prosto w czerwone ślepia bestii. Długo to nie trwało. Hirane patrzyła nieco przerażona na całą sytuację, myślała, że bestia się zaraz na niego rzuci. Nie wyglądał jakby umiał się bić, nie wiedziała jednak, jak bardzo się myli... 
- Dobrze mały, a teraz bądź tak miły i zabij się tym działkiem, okej? - popatrzył na niego złośliwie. 
Ten zaś nie mógł nic zrobić jak nie słuchać rozkazów swojego pana. Wystrzelił działo w miejscu gdzie stał. 
- Nic ci nie jest? - zapytał podchodząc do siedzącej na ziemi Hirane, podając jej swoją dłoń by mogła wstać. Ta zaś skorzystała z pomocy i podniosła się na nogi. 
- Niesamowite, naprawdę posiadasz taką moc? 
- Ta, pewnie jak każdy z Żółtego Klanu! - zaśmiał się uśmiechnięty w jej kierunku. - Dobra, teraz serio wracajmy, mam dość demonów jak na jeden dzień! - westchnął. - Odprowadzę cię, wrazie gdyby pojawił się kolejny potwór! 
- Dobrze... - kiwnęła główką i ruszyła w kierunku miasta. 
Droga nie była zbyt długa. Żaden demon ani nic już nie stało na ich drodze. Na rozstaju dróg Alex i Hirane rozdzielili się. Każdy ruszył w stronę swojego klanu. Do tej pory Hirane, zresztą tak samo jak reszta jej klanu nie przepadała za Żółtymi. Ale teraz jakby pomyśleć, to wcale nie są tacy źli.. 
Dziewczyna westchnęła i poklepała się kilka razy po twarzy ponownie przyjmując minę zimnej i bezlitosnej dziewczyny, o której wszyscy tak mówią. Po powrocie nikt z mieszańców nie odważył się do niej odezwać, puszczali do niej tylko ciepłe uśmiechy. Po kilku minutach na swojej drodze spotkała znajomego jej mężczyznę. 
- Hirane! - machnął w jej kierunku ręką. 
- Jack... - powiedziała mniej entuzjastycznie. 
- A ty znowu na polowaniu? Rety... 
- Mogę robić co mi się żywnie podoba... 
- Ach... Ale przecież jesteś już okrzyknięta "Królową zabójców", czemu więc ciągle tam chodzisz? 
- Ech - westchnęła - Nie zrozumiesz tego... 
- Chyba masz rację... No więc jak dzisiejsze łowy? 
- Żadnych rewelacji, ciągle tylko spotykałam na drodze jakieś demony... 
- Czyli... - zaczął. 
- Czyli jestem teraz bardzo zmęczona, więc idę się położyć. Dobranoc - przerwała mu Hirane odchodząc w kierunku swojego mieszkania. 
- Dobranoc... - powiedział cicho spoglądając na oddalającą się postać dziewczyny. 
Od zawsze była dla niego taka oschła. To pupilek jej ojca.. Mężczyzna, który w przyszłości ma zostać jej mężem. Małżeństwo z przymusu... Oczywiście Hirane robiła wszystko za wszelką cenę, żeby go do siebie zniechęcić. On jednak się nie dawał. Wręcz przeciwnie, zdawał się bardziej nią interesować. Co za pech. 
Po wejściu do domu pierwszą rzeczą, którą zrobiła było położenie się na łóżko. W sumie co się dziwić, po tak wyczerpującym i pełnym wrażeń dniu to raczej normalne. Dziewczyna nawet sama nie zauważyła, kiedy zasnęła. 
Po długiej i pełnej odpoczynku nocy Hirane obudziła się bardziej entuzjastycznie niż zwykle. Ciekawe z jakiego powodu. Może to przez wczoraj poznanego jelenia? A może chodzi o tajemniczego chłopaka? No cóż, ale kto tu zrozumie rozum 16-latki. Dziewczyna szybko uzupełniła swoje potrzeby i wyszła z pomieszczenia kierując się w stronę dobrze znanego lasu. 
- Hirane! - powiedział dobrze znajomy jej głos. 
- Ojcze... 
- Znowu zamierzasz iść na polowanie? Odsapnij trochę. Ostatniego miesiąca zrobiłaś taki zapas, że starczy jeszcze na kolejne trzy! 
- Hirane! Pan Blood! - podszedł do nich rozweselony mężczyzna. To nie wątpliwie ten sam którego Hirane spotkała poprzedniego dnia. Jej narzeczony... 
- Jack! - uśmiechnął się rozweselony mężczyzna. 
- Hehe - zaśmiał się cicho mężczyzna, szybko zmieniając wzrok na dziewczynę - Hirane, dziś też zamierzasz iść do lasu? 
- Tak... 
- W takim razie może pójdę z tobą? Tak dawno nie spędzaliśmy razem czasu! 
- Hirane na pewno z przyjemnością z tobą się przejdzie, prawda? - spojrzał na dziewczynę pewnym wzrokiem. 
- Ta... - najchętniej by powiedziała, że nie, ale w wypadku gdzie zadecydował za nią jej ojciec nie miała wyboru. 
- Czyli postanowione, miłej zabawy młodziaki! - starszy mężczyzna popchnął ich do przodu, po czym sam odszedł. 
Całą drogę przebyli w ciszy. Mimo wielokrotnych starań chłopaka, dziewczyna nie odpowiedziała na żadne z jego pytań i słów. Dał sobie spokój, postanowił, że odezwie się gdy odejdą od wioski wystarczająco długo. O co mu może chodzić? To nie trwało długo, szybko znaleźli się kawał drogi od lasu. Jack zaczął działać... 
- Hirane... - zaczął - Słyszałem, że widziano cię z pewnym mężczyzną... 
- Huh? - po raz pierwszy odpowiedziała na jego słowa. Dobrze wiedziała, że chodzi o Alexa. 
- Tak nie może być! - podniósł ton swojej mowy - Dlaczego pokazujesz się z nim, a nie chcesz ze mną?! Ze własnym narzeczonym! 
- Nigdy nie chciałam, żebyś nim był! 
- Ale jestem. Z kim się spotykasz?! 
- To nie twoja sprawa! 
- I tu się mylisz... kochanie... - na jego twarzy pojawił się dziwny uśmiech, jakby wariata który uciekł z psychiatryka. Albo człowieka co ma obsesję na punkcie kiwi i właśnie je znalazł. Z pewnością nikt nie znał Jacka z tej strony. 
Czyżby on też ukrywał swoją prawdziwą naturę? Pod tym względem są do siebie podobni. Jego uśmiech był paskudny i sprawił, że Hirane czuła się nieco zdenerwowana. 
- Nie nazywaj mnie kochanie... Dla mnie nie istniejesz! - krzyknęła po chwili dziewczyna oddychając ciężko. 
Słowa dziewczyny jeszcze bardziej zdenerwowany Jacka. Cały kipiący złością dosłownie rzucił się na nią i przyparł do drzewa. - zapamiętaj sobie jedną rzecz... Czy tego chcesz czy nie... Jesteś i będziesz moja... Już na zawsze... - zaczął się śmiać coraz bardziej przypominając szaleńca. Prawdziwy Jack... Jest przerażający. Ale nie tylko to, okazuję się też być niewyżytym zboczeńcem. Wziął jedną rękę i włożył ją pod bluzkę dziewczyny, przesuwając ją coraz wyżej, i wyżej. Towarzyszył mu przy tym ten sam przerażający wyraz twarzy. 
Głowę dziewczyny w tym momencie zaprzątała tylko jedna rzecz... I nie, to nie był Jack. Nawet w takiej chwili miała go totalnie w czterech literach. Myślała natomiast o blondwłosym. Chciała z całego serca, żeby on tu teraz był... 
A chłopak, jak na zawołanie pojawił się sprzedając potężny cios narzeczonemu dziewczyny. Tego pod wpływem siły zwaliło z nóg. 
- Więc to pewnie o ciebie chodzi... - powiedział Jack wstając z ziemi - Ty jesteś tym, którego widywano z Hirane? 
- Może... A nawet jeśli, to co? Ona nie jest twoją własnością. Może robić o jej się żywnie podoba, a ty nie masz na to żadnego wpływu. 
- Ty gnojku! - rzucił się na Alexa, ten zaś przyjął wyzwanie i zaczęli się bić. 
Hirane ciągle stała w tym samym miejscu obserwując walkę mężczyzn. Cała się trzęsła. - Nie - powiedziała cicho spuszczając główkę w dół. - Nie! - tym razem krzyknęła o wiele głośniej, tak że obaj mężczyźni po prostu musieli to usłyszeć. Przerwali walkę i spojrzeli się zdziwieni w jej kierunku. Ona zaś nie wytrzymała i zaczęła płakać. "Królowa zabójców" płacze, no proszę... Jack posmutniał patrząc na jej reakcję. Zrozumiał, że to co zrobił było podłe. 
- Prze... - chciał przeprosić, ale coś mu przerwało... 
- Wybacz - w tym samym momencie Alex czule ją objął - Nie płacz - ścisnął ją mocniej - Zawsze będę przy Tobie.

2 komentarze: